Witam pod dość długiej jak na standardy bloga przerwie. Jak już pewnie zauważyliście, pojawiła się maskotka bloga. Czekam na propozycje imienia, zanim oficjalnie przyznam mu jakieś. Jeśli chcecie się z nim pobawić, będzie podążał za myszką, a po kliknięciu na środek koła zacznie w nim biegać. Poza tym klikami w dowolne miejsce można go karmić. Jak ktoś odczuwa potrzebę zobrazowania sobie siły odśrodkowej, czy coś, to też można. No, ale nie gadamy, nurkujemy....
- Kaze, bez względu na wszystko, nie mam zamiaru cię zostawić, jeśli tego
nie będziesz chciał. Żeby to było jasne. Otóż, jestem prawie pewny, że
jesteś Minstrelem - ostatnie słowo u prawie wyszeptał.
-Ale przecież ja nie potrafię śpiewać... - stwierdziłem, bo było to jedyne sensowne zdanie, które mi przyszło na myśl. Demon roześmiał się i objął mnie w pasie.
- Widzę, że historia dalej u ciebie niezbyt dobrze się czuje - stwierdził przez chichot. Spojrzałem na niego wyczekująco. Wiedziałem, że w końcu podejmie wątek, więc nie pośpieszałem go. Z nieznanego mi powodu zachowywał cały czas jakiś poważny dystans, jakby coś mu ciągle chodziło po głowie i było wręcz nie do zniesienia.- Ile kojarzysz z czasów pre-kronicznych? - spytał w końcu.
- Niewiele. Wychowałem się na wsi, więc tam nie za bardzo wiedzą o czymkolwiek. A mój mistrz omijał niepotrzebne do towarzystwa tematy łukiem tak szerokim, jak tylko mógł.
- Rozumiem - demon nie był zadowolony. - Ale o Pięciu Wielkich Duchach wiesz, tak?
- Mniej więcej tyle, że są i że stworzyły wszechświat z pięciu żywiołów - przyznałem. Z nieznanego mi powodu poczułem wstyd, że jest jedyna znana mi informacja o kimś tak ważnym. Ku najwyraźniej wyczuł moje zmieszanie. Stopą pociągnął moją nogę tak, że straciłem równowagę i musiałem usiąść na biurku za sobą. Ledwo zdobyłem pełną kontrolę nad swoim ciałem, a mężczyzna przyciągnął mnie do siebie. Nie powodowało to bardzo intymnej atmosfery, na szczęście.
- Rozumiem. Zamknij oczy. Jeśli moje przypuszczenia są zgodne z prawdą, to znam lepszy sposób niż snucie długich opowieści na przekazanie ci zaległej wiedzy - wymruczał, bardziej z powodu bliskości fizycznej, niż mentalnej.
- A jeśli nie jestem?
- Wtedy nie ma pośpiechu, mogę ci latami opowiadać przy ognisku o starych wojnach, o ile cię to nie zanudzi na śmierć - po ruchu jego klatki piersiowej wywnioskowałem, że się zaśmiał. Westchnąłem i zmrużyłem powoli powieki. - Rozluźnij się, mięśnie mogą zaprotestować w innym wypadku. Uspokój oddech, uwolnij od silnych myśli i uczuć - miarowy, hipnotyczny ton powodował, że niemal podświadomie wykonywałem polecenia. - A teraz zapomnij własnego ja. Zapomnij ciała, namiętności, przywiązania do czegokolwiek. Stań się światłem, bądź wszędzie i zawsze. Jesteś w momencie, gdy jeszcze nie ma świata, widzisz? - pokiwałem bezwiednie głową. - Dobrze, a teraz patrz dalej. Widzisz pięć żywiołów, prawda? W każdym z nich żyje Wielki Duch. Poznają się, walczą, kochają, knują. Pod ich stopami tworzy się chaos. To Świat, jeszcze niezdecydowany, jak chce wyglądać. To może trochę potrwać nawet w tym tempie, dlatego przyjrzyj się w międzyczasie duchowi Wiatru. Poznajesz go, prawda? - skinąłem głową. - To Wicher. A koło niego skaczą jego dzieci z Wodą: Bryza, Pasat, Burza, Zamieć i Grom. Za nimi dzieci Ziemi: Hall, Podmuch, Zefir, Powiew. Oraz dziecko Ognia - Melodia. Znasz ją, prawda? Powiedz, z czym ci się kojarzy? - przyjrzałem się bliżej.
Melodia była z pewnością kobietą, całą w białej poświacie, jak gdyby niewyraźna, nieuchwytna. Tańczyła o bosych stopach, mając na sobie jedynie zwiewny kawałek materiału, służący jej za ubranie. Wyciągnęła do mnie rękę...
- Aaaaa! - krzyknąłem, upadając na podłogę na kolana. Ledwo łapałem oddech, płuca paliły mnie żywym ogniem.
- Kaze, co ci jest? Kaze?! - poczułem na plecach dłoń. Nie miałem wątpliwości, że jego dotyk był delikatny, jednak wywoływał u mnie fizyczny ból. Odsunąłem się.
- Prz... przes... przestań - wychrypiałem, łapiąc gorączkowo kolejne hausty powietrza. Ruch wywoływał ból, spoczynek wywoływał ból. Coś wewnątrz mnie próbowało zniszczyć mnie od środka, zarówno moje ciało, jak i duszę.
- Kaze, uspokój się! To tylko iluzja, nic ci nie jest - mężczyzna chwycił mnie za oba ramiona. - Otrząśnij się, to tylko złudzenie.
- Przestań! - krzyknąłem. Po twarzy demona przemknął grymas bólu, szybko jednak stłumiony. Pozostał jedynie niemy błysk z kąciku oka, świadczący o tym, że wciąż odczuwa ból.
- Nie, Kaze. Mówiłem, że nic ci się nie stanie, prawda? Zaufaj mi, to się nie dzieje naprawdę - potrząsnął mną lekko. Krzyknąłem, gdy przez moje mięśnie przeszła kolejna fala gorącego, tnącego ciało żaru. - Nie zostawiasz mi wyboru - stwierdził w końcu i przewrócił mnie na ziemię, przytrzymując obie ręce w uścisku nad głową. - Tylko tak mogę ci pomóc, nie miej mi tego za złe - wyszeptał mi do ucha, po czym przygryzł je i pociągnął.
Syknąłem i spróbowałem się wyrwać, ale Ku był zdecydowanie silniejszy. Zmusił mnie do pocałunku i językiem przejechał po moim podniebieniu. Szarpnąłem się jeszcze raz, równie bezskutecznie.
Poczułem, że Ku wolną ręką zaczyna rozpinać moją koszulę. Przez moje ciało przeszła fala ciepła, tym razem przyjemnego. Dalej czułem palenie w mięśniach, jednak powoli stawało się ono echem poprzedniego stanu i jedynie pozostałością po ataku. Ku zdążył się już uporać z guzikami i teraz jego dłoń jeździła po moim brzuchu i klatce piersiowej, jak gdyby badając teren.
Szarpnąłem głową, uwalniając się na chwilę.
- Przestań... proszę - wyszeptałem, ledwo zbierając siłę na wypowiedzenie czegokolwiek. - Proszę - powtórzyłem, a po moim policzku popłynęła pojedyncza łza. Demon popatrzył na mnie chwilę uważnie, po czym odsunął się, zwalniając uścisk. Chciałem się podnieść z ziemi, ale moje ręce nie zdążyły się w połowie wyprostować, gdy przeszyła mnie fala bólu i upadłem w powrotem na posadzkę.
- Kszzz, spokojnie. Ból może i nie był realny, ale do twojego organizmu ta informacja jeszcze nie doszła. Nie bój się, już nic ci nie będzie - demon zgarnął mi z czoła grzywkę i pogładził po policzku. Przymknąłem oczy, spokojny.
- Nie miałeś zamiaru przestać, gdybym nie zaprotestował, prawda? - spytałem w końcu. Rozbawiło to Ku.
- Gdybyś już kontrolował swój umysł i nic nie powiedział, to tak. Ale nie sądzisz chyba, że wykorzystałbym sytuację i zmusił cię do czegoś tylko dlatego, że nie możesz zaprotestować, prawda? - odwróciłem wzrok, nieco zmieszany. Demon musiał wyczytać z tego gestu prawdę. - Nawet demony potrafią kontrolować na tyle swoje emocje, żeby nie krzywdzić kogoś, na kim im zależy - stwierdził. O dziwo, nie usłyszałem w jego głosie wyrzutu, czy choćby urazy. Ale może było to spowodowane moją nie najlepszą kondycją. - Wiem, że jeszcze z nikim nie spałeś, więc dam ci wybór czasu chociaż tego jednego razu - dodał w końcu i pocałował mnie w policzek, po czym wstał i wyszedł. Dostrzegłem jeszcze, że zamykając za sobą drzwi patrzy na mnie niezupełnie ludzkim spojrzeniem.
Usnąłem.
- Niewiele. Wychowałem się na wsi, więc tam nie za bardzo wiedzą o czymkolwiek. A mój mistrz omijał niepotrzebne do towarzystwa tematy łukiem tak szerokim, jak tylko mógł.
- Rozumiem - demon nie był zadowolony. - Ale o Pięciu Wielkich Duchach wiesz, tak?
- Mniej więcej tyle, że są i że stworzyły wszechświat z pięciu żywiołów - przyznałem. Z nieznanego mi powodu poczułem wstyd, że jest jedyna znana mi informacja o kimś tak ważnym. Ku najwyraźniej wyczuł moje zmieszanie. Stopą pociągnął moją nogę tak, że straciłem równowagę i musiałem usiąść na biurku za sobą. Ledwo zdobyłem pełną kontrolę nad swoim ciałem, a mężczyzna przyciągnął mnie do siebie. Nie powodowało to bardzo intymnej atmosfery, na szczęście.
- Rozumiem. Zamknij oczy. Jeśli moje przypuszczenia są zgodne z prawdą, to znam lepszy sposób niż snucie długich opowieści na przekazanie ci zaległej wiedzy - wymruczał, bardziej z powodu bliskości fizycznej, niż mentalnej.
- A jeśli nie jestem?
- Wtedy nie ma pośpiechu, mogę ci latami opowiadać przy ognisku o starych wojnach, o ile cię to nie zanudzi na śmierć - po ruchu jego klatki piersiowej wywnioskowałem, że się zaśmiał. Westchnąłem i zmrużyłem powoli powieki. - Rozluźnij się, mięśnie mogą zaprotestować w innym wypadku. Uspokój oddech, uwolnij od silnych myśli i uczuć - miarowy, hipnotyczny ton powodował, że niemal podświadomie wykonywałem polecenia. - A teraz zapomnij własnego ja. Zapomnij ciała, namiętności, przywiązania do czegokolwiek. Stań się światłem, bądź wszędzie i zawsze. Jesteś w momencie, gdy jeszcze nie ma świata, widzisz? - pokiwałem bezwiednie głową. - Dobrze, a teraz patrz dalej. Widzisz pięć żywiołów, prawda? W każdym z nich żyje Wielki Duch. Poznają się, walczą, kochają, knują. Pod ich stopami tworzy się chaos. To Świat, jeszcze niezdecydowany, jak chce wyglądać. To może trochę potrwać nawet w tym tempie, dlatego przyjrzyj się w międzyczasie duchowi Wiatru. Poznajesz go, prawda? - skinąłem głową. - To Wicher. A koło niego skaczą jego dzieci z Wodą: Bryza, Pasat, Burza, Zamieć i Grom. Za nimi dzieci Ziemi: Hall, Podmuch, Zefir, Powiew. Oraz dziecko Ognia - Melodia. Znasz ją, prawda? Powiedz, z czym ci się kojarzy? - przyjrzałem się bliżej.
Melodia była z pewnością kobietą, całą w białej poświacie, jak gdyby niewyraźna, nieuchwytna. Tańczyła o bosych stopach, mając na sobie jedynie zwiewny kawałek materiału, służący jej za ubranie. Wyciągnęła do mnie rękę...
- Aaaaa! - krzyknąłem, upadając na podłogę na kolana. Ledwo łapałem oddech, płuca paliły mnie żywym ogniem.
- Kaze, co ci jest? Kaze?! - poczułem na plecach dłoń. Nie miałem wątpliwości, że jego dotyk był delikatny, jednak wywoływał u mnie fizyczny ból. Odsunąłem się.
- Prz... przes... przestań - wychrypiałem, łapiąc gorączkowo kolejne hausty powietrza. Ruch wywoływał ból, spoczynek wywoływał ból. Coś wewnątrz mnie próbowało zniszczyć mnie od środka, zarówno moje ciało, jak i duszę.
- Kaze, uspokój się! To tylko iluzja, nic ci nie jest - mężczyzna chwycił mnie za oba ramiona. - Otrząśnij się, to tylko złudzenie.
- Przestań! - krzyknąłem. Po twarzy demona przemknął grymas bólu, szybko jednak stłumiony. Pozostał jedynie niemy błysk z kąciku oka, świadczący o tym, że wciąż odczuwa ból.
- Nie, Kaze. Mówiłem, że nic ci się nie stanie, prawda? Zaufaj mi, to się nie dzieje naprawdę - potrząsnął mną lekko. Krzyknąłem, gdy przez moje mięśnie przeszła kolejna fala gorącego, tnącego ciało żaru. - Nie zostawiasz mi wyboru - stwierdził w końcu i przewrócił mnie na ziemię, przytrzymując obie ręce w uścisku nad głową. - Tylko tak mogę ci pomóc, nie miej mi tego za złe - wyszeptał mi do ucha, po czym przygryzł je i pociągnął.
Syknąłem i spróbowałem się wyrwać, ale Ku był zdecydowanie silniejszy. Zmusił mnie do pocałunku i językiem przejechał po moim podniebieniu. Szarpnąłem się jeszcze raz, równie bezskutecznie.
Poczułem, że Ku wolną ręką zaczyna rozpinać moją koszulę. Przez moje ciało przeszła fala ciepła, tym razem przyjemnego. Dalej czułem palenie w mięśniach, jednak powoli stawało się ono echem poprzedniego stanu i jedynie pozostałością po ataku. Ku zdążył się już uporać z guzikami i teraz jego dłoń jeździła po moim brzuchu i klatce piersiowej, jak gdyby badając teren.
Szarpnąłem głową, uwalniając się na chwilę.
- Przestań... proszę - wyszeptałem, ledwo zbierając siłę na wypowiedzenie czegokolwiek. - Proszę - powtórzyłem, a po moim policzku popłynęła pojedyncza łza. Demon popatrzył na mnie chwilę uważnie, po czym odsunął się, zwalniając uścisk. Chciałem się podnieść z ziemi, ale moje ręce nie zdążyły się w połowie wyprostować, gdy przeszyła mnie fala bólu i upadłem w powrotem na posadzkę.
- Kszzz, spokojnie. Ból może i nie był realny, ale do twojego organizmu ta informacja jeszcze nie doszła. Nie bój się, już nic ci nie będzie - demon zgarnął mi z czoła grzywkę i pogładził po policzku. Przymknąłem oczy, spokojny.
- Nie miałeś zamiaru przestać, gdybym nie zaprotestował, prawda? - spytałem w końcu. Rozbawiło to Ku.
- Gdybyś już kontrolował swój umysł i nic nie powiedział, to tak. Ale nie sądzisz chyba, że wykorzystałbym sytuację i zmusił cię do czegoś tylko dlatego, że nie możesz zaprotestować, prawda? - odwróciłem wzrok, nieco zmieszany. Demon musiał wyczytać z tego gestu prawdę. - Nawet demony potrafią kontrolować na tyle swoje emocje, żeby nie krzywdzić kogoś, na kim im zależy - stwierdził. O dziwo, nie usłyszałem w jego głosie wyrzutu, czy choćby urazy. Ale może było to spowodowane moją nie najlepszą kondycją. - Wiem, że jeszcze z nikim nie spałeś, więc dam ci wybór czasu chociaż tego jednego razu - dodał w końcu i pocałował mnie w policzek, po czym wstał i wyszedł. Dostrzegłem jeszcze, że zamykając za sobą drzwi patrzy na mnie niezupełnie ludzkim spojrzeniem.
Usnąłem.