środa, 5 lutego 2014

II - 3

Oj, widzę, że atencja spada, niedobrze, niedobrze. Ale cudów na kiju nie wymagajmy, w końcu mi też się ferie skończyły, nie każdy ma czas. A może po prostu mniej zapychaczy statystyk jest, a więcej czytelników... Mniejsza z tym, art per art, jak mówi poeta. Zaczęłam się ostatnio zastanawiać, czy nie powinnam dodać jakiś "materialnych" opisów postaci. Bo o ile osobowości są dość dobrze moim zdaniem rozpisane, o tyle z wyglądu, każdy byłby w stanie określić dokładniej jedynie pawia, smoka z końca pierwszej serii i może przy odrobinie szczęścia panią babkę. A o reszcie, to chyba tylko płeć i jakieś detale bez większego znaczenia. Dlatego też, jeśli chcecie jakiś wizualizacji, piszcie, a pojawią się, w głowie je mam. I w jakiej formie powinny wylądować na blogu (opis / rysunek w postach / zakładce). Oj, rozpędziłam się trochę, piszemy, nie gadamy. Co tam (panie) w polityce opiszę kiedy indziej.


- Mówiłem ci, że będzie dobrze - Ku uśmiechnął się szeroko, gdy tylko wylądował na łóżku na plecach z szeroko rozłożonymi rękoma i nogami opartymi na obudowie łóżka. - Niezłą miał minę ten stary, jak zobaczył wieczne ognie. A potem... ach, cud, miód i fistaszki do kompletu - demon był w nad wraz dobrym humorze.
- Tak sądzisz? - spytałem, siadając na kolanach przy oknie. Oparłem brodę o parapet i zacząłem przyglądać się widokom za oknem.
Zabudowa nie różniła się niczym od znacznej części miasta. Budynki w niedobranych do siebie kolorach o przysadzistej, blokowej architekturze, ozdobione jedynie bazgrołami chuliganów i wyznaniem miłosnym o niezbyt poetyckiej formie. Niewiele istot żywych chciało przebywać na terenie niewielkiego placyku, w większości wybrukowanego wypłukaną już częściowo przez deszcz, pomyje i bogowie wiedzą co jeszcze kostką. Jakaś trójka dzieci goniła się, krzycząc nie do końca zrozumiałe przeze mnie słowa. Nie były stąd, wyglądały inaczej, jakoś... dziko. Na wysłużonej ławce o pierwotnie zielonym kolorze dwie tęgie kobiety w średnim wieku rozprawiały między sobą na jakiś emocjonujący temat, mocno gestykulując i uciszając się nawzajem. Wydawały mi się typem encyklopedii osiedlowej, stale szukających nowych ploteczek i skandali. Poza tą piątką na dworze znajdował się jedynie stary pies, warczący na niewidzialnego dla mnie przeciwnika, chowając między łapami jakiś ochłap.
Poczułem na plecach zimny dotyk dłoni Ku. Martwił się o mnie.
- Nic mi nie jest - wyburczałem, nie kryjąc zupełnie innych odczuć. Czułem dziwny niepokój, że odtąd coś pójdzie nie tak, jak powinno.
- Wiem, kotku - mężczyzna zgarnął mi kosmyk włosów za ucho, przysiadłszy się do mnie. Nawet zgarbiony i bez względu na długość nóg, był ode mnie wyższy. - Wiem - ostatnie słowo zostało wymruczane mi prosto do ucha. Nastąpiła chwila ciszy, jeśli nie liczyć odgłosów miasta za oknem i jakiegoś trzasku na parterze. W końcu postanowiłem przerwać milczenie, było przytłaczające.
- Ku? - spytałem niepewnie cichym głosem.
- Tak? - demon wymruczał leniwie, nie zmieniając pozycji. Nie byłem przekonany, że to dobry pomysł, ale skoro zacząłem rozmowę, to musiałem zapytać.
- Nie zostawisz mnie, prawda? Będziesz ze mną zawsze i nie zdradzisz mnie, tak? - wydusiłem w końcu z siebie. Czułem, jak moje policzki płoną ze wstydu, zwłaszcza po usłyszeniu pytania na głos. Miałem nadzieję, że nie zostanę opacznie zrozumiany. Chociaż, ja sam siebie chyba opacznie rozumiałem.
- Oczywiście, że nie. Będę z tobą aż do końca, gdziekolwiek by on nie był. Co się stało? - głos Ku był spokojny i miał w sobie przyjemne wibrato towarzyszące zazwyczaj niskim, cichym dźwiękom. Demon odwrócił mnie przodem do siebie i popatrzył głęboko w oczy. Odwróciłem wzrok na kant łóżka. Od pewnego czasu nie potrafiłem wytrzymać jego spojrzenia, jakikolwiek nie byłby tego kontekst. Nie do końca byłem pewny, czym spowodowana jest ta nagła niezręczność.
- Ja... - głos ugrzązł mi w gardle na moment. - Nie ruszaj się, dobrze? - poprosiłem, po czym położyłem dłoń na jego ramieniu i zbliżyłem się.
Niepewnie musnąłem jego wargi, zamykając instynktownie oczy. Wyczułem, że Ku na chwile spiął mięśnie, ale dość szybko je rozluźnił z powrotem. Pozwolił mi na delikatne zbliżenie, nie wysuwając inicjatywy ani nie przyśpieszając niczego. W końcu sam się odsunął.
Ku przyłożył trzy palce to mojego podbródka tak, żebym nie mógł ruszyć głową pomimo braku jakiejkolwiek siły demona i zbliżył się wystarczająco, bym musiał na niego spojrzeć.
- Co się stało?  Znam cię za dobrze, żeby nie wierzyć w nagły przypływ natchnienia. Kaze - mężczyzna mocno wyartykułował ostatnie słowo, wciąż przeglądając moją duszę w oczach na wylot. Czułem się jak zwierzę mające do wyboru ciasną klatkę lub pożar.
- Przestań - wyszeptałem, starając się uciec gdzieś mentalnie.
- Nie przestanę dopóki się nie dowiem, o co chodzi. Nie tym razem - demon powiedział to twardo, niemal agresywnie. Cofnąłem się jeszcze bardziej w stronę pożaru, byle jak najdalej od klatki.
- Ku... - poczułem, jak po policzku ścieka mi łza. Moje ciało przeszedł nagły dreszcz. - Ja... boję się - szarpnąłem się mocno. Demon puścił, widząc że jest to najlepszy pomysł, ale od razu przyciągnął do siebie mocno. Schowałem twarz w jego koszuli i pozwoliłem sobie na płacz. - Ja nie wiem, co się dzieje - zaszlochałem. - Zupełnie tracę nad wszystkim kontrolę. Jeśli jeszcze ty znikniesz z mojego zasięgu, to ja... - nie byłem w stanie dokończyć, wstrząśnięty kolejnym spazmem szlochu.
- Ciii, już, już - Ku pogładził mnie po plecach, delikatne muśnięcia jego palców były przyjemne i uspokajające. Zdawały się mówić, że nie jestem sam. - Zawsze będę krok za tobą.
- Ale - przerwałem mu. - krok to za dużo. Trzymaj mnie przy sobie, proszę. Nie obchodzi mnie to, czy stanę się twoim zwierzątkiem, czy nie. Już raz nim byłem, teraz mogę przynajmniej wybrać, komu chcę służyć - podniosłem głowę i popatrzyłem błagalnie na demona. W jego oczach malował się spokój i wielka mądrość. Sprawiała ona, że przestawałem się powoli bać.
- Dobrze, kotku - uśmiechnął się lekko. - Jesteś magiem, prawda? - skinąłem głową, niepewny do czego zmierza. - Znasz melodię wiatru i śpiew ptaków w lesie - ponownie zgodziłem się gestem. - Więc nigdy nie mów, że chcesz się przed kimś uniżyć i nie rób tego. Jesteś dzieckiem wiatru, miej swoją dumę z tego - Ku pocałował mnie w czoło  troską. - Służ, ale nie bądź wykorzystany, sam wykorzystuj. Jedyne, co może mieć nad tobą władzę to żywioł, który ma cię w swojej opiece. Tylko on nigdy cię nie zdradzi.
- A ty? - spytałem z nadzieją.
- A ja będę zawsze tuż za tobą, jako miecz i tacza. Jestem tylko narzędziem. Nie boisz się, że nożyczki odmówią ci posługi, więc i o mnie się nie bój.

1 komentarz:

  1. Śliczny i cudowny rozdział, "cud, miód i orzeszki", jeśli mogę użyć tego cytatu. :D
    Tylko szkoda, że jest taki krótki!

    OdpowiedzUsuń