piątek, 18 kwietnia 2014

II - 10

Jest to (przed)ostatni rozdział serii. Zdecydowałam o tym dopiero dziś, więc proszę nie mieć pretensji, że dopiero teraz mówię. Skąd taka decyzja - nie będę ciągnąć w nieskończoność tej nieco już przynudnawej opery mydlanej pod tytułem wydawanie książki, wszelkie informacje o Kaze, które miały się już pojawić, pojawiły się lub zrobią to dzisiaj. Poza tym, chcę jakoś reaktywować regularne pisanie, a trudno kazać komuś czytać coś od środka. Dlatego też uznajmy te dwie serie jako pewnego rodzaju prequel tego, o czym myślę dalej. Lepiej zaczynać coś od początku, niż od nie-wiadomo-czego. Podejrzewam, że może dojść do lekkiej dezorganizacji technicznej, zastanawiam się nad przeniesieniem się na  inny adres, ale to jeszcze nie jest pewne. Na pewno powstanie kilka nowych zakładek. Co jeszcze... wreszcie mam porządne farby i tusz, więc jeśli mażą wam się jakieś wizualizacje, to piszcie (tylko nie ręczę za termin i to, jak zeskanuje bez skanera). Oj, rozpisałam się trochę, a to ponoć nie jest blog o życiu, tylko opowiadanie.... nie gadamy, nurkujemy (w fabułę).

Syknąłem z bólu.
- Przepraszam, ale nic na to nie poradzę - stwierdził Ku nieco sucho. - Co ci przyszło do głowy, żeby robić sobie takie eskapady bez jakiegokolwiek przyzwyczajenia? - skuliłem się nieco. - Dobrze, już dobrze. Wyprostuj się, bo napinasz skórę na plecach - mężczyzna delikatnym, acz stanowczym ruchem dłoni pociągnął moje ramiona w tył, zmuszając do wyprostowania się.
- Bardzo źle to wygląda? - spytałem.
- Zaskakująco dobrze, jak na skalę - przyznał. - Trochę krwi jest, ale do końca tygodnia nie powinieneś mieć problemów. Załóż koszulę - polecił mi, wstając z łóżka. Sięgnąłem po ubranie, wiszące niedaleko na oparciu krzesła.
Zapanowała cisza. Demon siedział przy biurku i pisał coś. Zauważyłem, że stało się to jego nową tradycją, odkąd tylko doszło do afery u księżniczki. Nie pytałem, co pisze, ani gdzie to potem znika, bo czułem, że i tak nie dostałbym odpowiedzi prawdziwej lub chociaż wiarygodnej.
- Masz ochotę na małe polowanko? - spytał nagle. Byłem równie zdziwiony propozycją, jak tym, że w ogóle coś proponuje.
- Ja... - zawahałem się. - Jasne - uśmiechnąłem się lekko, ale chyba niezbyt wiarygodnie. - Co cię tak nagle naszło? - spytałem, starając się zrobić to w żartobliwym tonie.
- No cóż, polowanie to tylko tchórzliwe określenie szczególnie tchórzliwego morderstwa na innym stworzeniu. A ja mam nieprzemożoną ochotę zabicia czegoś - mimo, że Ku uśmiechał się, jego słowa były dla mnie straszne. Podsunąłem się wgłąb łóżka. - Tak tylko żartowałem. Po prostu chcę stąd wyjść, przewietrzyć się. Trochę świeżego powietrza dobrze zrobi nam obojgu.
- To przeze mnie? - spytałem. Widziałem, że mimo wszystko, demon jest na coś wkurzony, i to dość mocno.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Bo tak się zachowujesz. Odkąd tylko przestałeś ukrywać, że masz ludzką formę, co chwilę masz o coś do mnie pretensje - stwierdziłem. O dziwo, przyszło mi to dość łatwo i spokojnie.
- Naprawdę tak do odbierasz? - Ku wydawał się być nieco dotknięty moją opinią. Ale słowa raz wypowiedziane nie znikną już.
- Owszem. Doceniam, co dla mnie robisz, ale stale zapominasz o jednym - jestem zwykłym magiem z prowincji, wychowanym na wsi, myślącym jakbym był na wsi i posiadającym wiejskie odruchy i instynkty. Bez względu na to, kto i kiedy mnie urodził - nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy. Moje ciało przeszedł mimowolny dreszcz, bałem się reakcji demona. 
- Rozumiem - spokojny ton mężczyzny wydawał się być szczery, ale coś mi podpowiadało, że była to cisza przed burzą, którą każdy wolałby ominąć lub przespać. - W takim razie odwołam wszystkie aranżacje. Skoro upierasz się na tą swoją chłopomanię, to nic i nikt tu nie poradzi, choćby i chciało.
- Dobrze, bardzo do... czekaj, jakie znowu "aranżacje"? - wstałem z łóżka i podszedłem do mężczyzny.
- Pisałem ostatnio z twoją matką. Chciałaby cię sprowadzić na swój dwór, ale skoro bliższe ci są widły od koronek, to coś wymyślę.
- Czekaj, ja jeszcze nic takiego nie powiedziałem. Jak zwykle miałeś zamiar mnie postawić przed faktem dokonanym - fuknąłem.
- Nie znasz dróg przejścia do świata duchów - zauważył Ku, cały czas mówiąc opanowanym głosem o lekkiej melodyjności i wielodźwiękowości.
- Wiesz, że nie o tym mówię - uderzyłem pięścią w jego klatkę piersiową. Nie wydawało mi się, żeby sprawiło to ból demonowi, mimo że na moje możliwości była to dość duża siła.
- Wiem - przyznał, biorąc moją rękę i całując ją z dworską kurtuazją. - Więc co mam robić?
- Nie wiem, muszę nad tym pomyśleć - przyznałem, siadając mu na kolana. Nie miałem na myśli żadnych zalotów, po prostu wolne, miarowe falowanie klatki piersiowej mężczyzny zawsze mnie uspakajało.
- Oczywiście, ile tylko chcesz - Ku lekko skłonił głowę i objął  mnie jedną ręką na wysokości nieco poniżej pasa, żebym się nie zsunął na ziemię. - Możesz już wyjść, psie.
- Nie jestem żadnym psem, ty kurczaku jeden - zaskrzeczał ktoś. Obróciłem głowę - to Kiryuu wszedł, trzymając w zębach koszulę. Ubrany w nią był Gabi, asystent profesora. - I oczekiwałem "dziękuję", wiesz? Ta mała paskuda już od dłuższego czasu się za wami ciągnęła jak smród za starymi skarpetami.
- To jeszcze nie powód, żeby tak traktować kobietę. Tylko pies mógłby być tak niedelikatny - stwierdził Ku, zabierając rękę z mojego boku. Zrozumiałem, że chce, żebym wstał.
- Gabi, co ty tu robisz? - spytałem, przykucając przed chłopakiem. Był w dobrej formie fizycznej, ale szok spowodowany sytuacją wydawał się dość duży. Mogłem tylko przypuszczać, co sobie myślał, będąc trzymanym w pysku przez symurga, którego istnienia nawet nie uznawał jeszcze kwadrans temu.
- Jak to co, szpieguje, to chyba logiczne. Kwestią jest tylko, dla kogo - syknął Kiryuu, a ja musiałem się naprawdę porządnie wyciągnąć, żeby sięgnąć jego szczęk, poluzować je na tyle, by puścił koszulę Gabi i nie miał możliwości ataku przy okazji. - To jest człowiek, ja bym im tam nie... - nie dokończył, bo oberwał niezidentyfikowanym obiektem latającym w czaszkę, rzuconym przez Ku.
- Zamknąłbyś się na chwilę - stwierdził z lekkim uśmieszkiem wyższości. - Chociaż z jedną kwestią się zgadzam - dlaczego za nami ciągle chodzisz? - spytał demon, klękając przy mnie i chwytając chłopaka za podbródek. - I, co równie ważne, dlaczego udajesz mężczyznę?
- Jak to, udaje? - spytałem, zerkając przez ramię na Ku. - Gabi, ty jesteś dziewczyną? - popatrzyłem na asystenta. Ten, milcząc, sięgnął ręką tyłu głowy i ściągnął włosy, perukę, ku mojemu zdziwieniu. Jako kobieta, Gabi była dość ładna, choć trzeba było przyznać, że nie było to czysto kobiece piękno.
- Nikt mnie nie posłał, sama przekonałam wujka - powiedziała po chwili milczenia. Miałem zamiar już coś powiedzieć, gdy głos zabrał Ku.
- Po co? - spytał. Czułem, że jego rytm oddechu jest inny niż zazwyczaj, ale nic poza tym nie sugerowało zdenerwowania, czy jakiejkolwiek innej emocji.
- Przecież to logiczne. Mieć znajomości z młodym, przystojnym, mądrym i sławnym mężczyzną to bilet na cokolwiek zechcę w tym mieście. Każda kobieta będzie mi zazdrościć i choćby dla zaaranżowania spotkania będzie mi przychylna - dziewczyna zaczęła się śmiać, ale był to śmiech szaleńca, nie kogoś szczęśliwego. Wszystko by poszło dobrze, wszystko... ale cóż, zwyciężyłeś, wiejski chłopczyku. Nie myślałam, że jesteś aż tak świrnięty na punkcie ochrony. Muszę przyznać, że niejeden forsiasty stąd mógłby się od ciebie uczyć - to stwierdziwszy, dziewczyna nagle wstała i wybiegła.
- Stój! - syknął Ku na Kiryuu. Symurg miał zamiar pobiec za Gabi. - Nie jest na tyle głupia, żeby cokolwiek powiedzieć, więc ty też siedź cicho.
- Ale...
- Chyba nie chcesz kłopotów, prawda? - ton demona był bardzo sugestywny. Poczułem, że jego skóra staje się cieplejsza niż zwykle.
- Ty też się opanuj, Ku... - wyszeptałem. Ku mojemu zdziwieniu, posłuchał bez słowa sprzeciwu.

1 komentarz:

  1. Hej! Jestem zachwycona Twoimi pomysłami i blogiem. Naprawdę fajnie piszesz! Kolejne świetne opowiadanie, na które trafiłam przypadkiem. Masz talent, zdecydowanie powinnaś pisać dalej. Absolutnie rewelacyjna notka. Nie jestem pewna, co urzekło mnie najbardziej. Chyba, jak to się ładnie mówi, całokształt. Jesteś mistrzynią, wiesz? :DJakaś magia jest w Twoim blogu i mówię Ci to na poważnie. Nie każdy blog ma TO COŚ, tę perełkę która tak bardzo przyciąga uwagę. Cóż mogę powiedzieć ? Czekam na kolejny rozdział!
    Gorąco, gorąco cię pozdrawiam i życzę weny!
    Zapraszam do mnie :) lily-and-james--magic-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń