środa, 23 kwietnia 2014

III - 1

Staliśmy na skarpie, porośniętej delikatnym dywanem świeżej trawy, w kolorze tak intensywnym, że graniczyło to momentami z poczuciem realności. Przede mną i Selem rozciągał się pas delikatnych wzgórków, częściowo zajętych przez uprawy zbóż, częściowo przez łąki, na których od czasu do czasu malowały się ciemne plamki zwierząt, w większości skrzydlatych bądź posiadających inne "deformacje". Poza trawą, teren zajmowały też sporadyczne drzewa, wielkie, rozłożyste, niczym nieskrępowane.
Czułem się jak dziecko, zafascynowany wszystkim dookoła. Może i nie rozglądałem się na lewo i prawo, a moje szczęki były dociśnięte do siebie ze standardową siłą, ale wewnętrznie aż huczało we mnie.
- I jak? - Sel nachylił się nad moim uchem, końcówkami włosów łaskocząc mnie po karku. Widziałem, że był zadowolony i nieco podniecony sytuacją. Nie było to jednak związane z otoczeniem, a bardziej oczekiwaniem na moją reakcję.
- No cóż... wychowywałem się na wsi, trochę mieszkaliśmy w stolicy - zacząłem przeciągać, czerpiąc satysfakcję z niepewności demona. - i...
- I? - wymruczał mi do ucha, zbliżając się jeszcze bardziej. Niemal czułem dotyk jego warg na swoim uchu.
- I w związku z powyższym stwierdzam, że nigdzie się stąd nie ruszamy - oznajmiłem. Sel zaśmiał się, przyciągając mnie do siebie.
- Oczywiście, Minstrelu - dźgnąłem go łokciem w bok. Mężczyzna zachichotał w odpowiedzi. - Przyzwyczajaj się. Tutaj wszyscy będą tak do ciebie mówić.
- Od kiedy robisz to, co wszyscy? - spytałem zaczepnie. Odpowiedział mi tylko ponowny śmiech. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę w milczeniu - ja chłonąc krajobraz wszystkimi zmysłami, Seleminushin najwyraźniej zaabsorbowany innym widokiem. Widziałem, jak w oddali zrywa się szarpany, nierówny wiatr, poruszając wielkimi drzewami i naginając je lekko. Nie sądziłem, by było to naturalne zjawisko, ale pewności mieć nie mogłem.
- My udamy się w tamtym kierunku - w końcu powiedział Sel, wskazując palcem na niezbyt wyróżniający się punkt na niebie.
- Chyba tam... - obniżyłem jego rękę. Wzbudziło to śmiech demona.
- Nie, w górę. Miasto duchów znajduje się na naturalnej platformie jakieś kilkadziesiąt metrów nad powierzchnią tego gruntu. Pewnie tego nie dostrzegasz, ale ląd się kończy tuż przed horyzontem. Królestwo Czterech Wiatrów jest rozbite na kilka większych i całe mnóstwo małych wysp podniebnych, pomiędzy którymi nie ma nic prócz prądów powietrznych.
- Więc jak się tam dostaniemy? - spytałem.
- No cóż, masz swoje skrzydła, dla mnie też to nie byłoby problemem, ale je...
- Już jestem! Już jestem! - Kiryuu wyleciał znikąd, przerywając demonowi w pół słowa. Widziałem irytację malującą się na twarzy mężczyzny.
- Wspaniale, już nie mogłem się doczekać - stwierdził, a w jego głosie wyłapałem delikatną nutkę pociągłego sarkazmu. Symurg chyba jednak nie dosłyszał jej. Lub nie chciał dosłyszeć, co byłoby jednak dziwne. - Za ile będą?
- Dwie, trzy minuty - odpowiedział, podchodząc do mnie i łasząc się do nóg jak kot. Więc jednak słuch mu dopisywał bez zastrzeżeń, sądząc po wyzywającym spojrzeniu skierowanym do Sela.
- "Będą", czyli kto? - spytałem, czując się co najmniej głupio, jako jedyny nie mając pojęcia, o co chodzi.
- Orszak z Wietrznego Pałacu, który ma cię przywitać i przyprowadzić. Chyba nie sądzisz, że etykieta dopuściłaby pokazania się komuś z arystokracji ubranego jak średnio zamożny handlowiec - stwierdził Ku. Jego uwaga dotknęła mnie, bardzo lubiłem swoją tunikę w kolorze młodego anemonu i podróżne spodnie indygo, wiązane przy kostkach.
- Nie szata zdobi człowieka - mruknąłem, kucając przy symurgu, by podrapać go za uchem. Zwierzę zapiszczało z radości i wygięło szyję w zachęcającym geście.
- Jesteś uparty jak murowana ściana, którą próbuje się przesunąć, wiesz, Rene? - prychnął demon. Widziałem, że miał ochotę użyć innej apostrofy, ale się powstrzymał.
- A tak w ogóle, to jak wygląda ten cały Pałac? - spytałem, zmieniając temat.
- To naprawdę wolne miasto wolnych ludzi [cytat; D. Olbryski, "Wspominki o Włodzimierzu Wysockim"]. Bardzo wolnych - odpowiedział mi Kiryuu.
- A tak poza tym, to dla większości jest świętem ruchomym [cytat; E. Hemingway]. Z resztą, musisz sam zobaczyć, żeby zrozumieć - dodał Sel z lekkim półuśmieszkiem. Nie byłem pewny, co on sugerował.

I tak oto stałem w czymś, czego nawet panny lekkich obyczajów by się mogły powstydzić. Miałem na sobie jedynie delikatne pantofle przypominające buty do tańca tradycyjnego w moich rodzinnych stronach, z cienka, giętką podeszwą i do połowy odsłoniętą górą stopy. Do tego coś przypominającego skarpetki bez podeszwy, zakrywające mi dolną połowę łydki. A dalej ciągnęła się wolna przestrzeń. Ciągnęła i ciągnęła, aż do połowy ud, gdzie dopiero zaczynała się tunika w kolorze emeraldu i wiązana w pasie szarfą nieco ciemniejszego odcieniu, powiedziałbym, coś około wiridianu. [dla ciekawych, oba odcienie znajdują się na tej palecie: http://www.violtan.com/artshop2/datawares/MAR/MAC12T_B.JPG ] Może i powyżej było już dobrze, nawet długi rękaw o szerokim obwodzie zaszczycił mnie swoją obecnością, jednak nie mogłem ścierpieć ogólnokształtu.
- Protestuję głośno i wyraźnie przeciwko pokazaniu się w tym czymś - zakomunikowałem, ciągnąc jedną ręką materiał w dół.
- Ależ panie... - lokaj był naprawdę zmieszany moim zachowaniem. Widziałem w jego oczach niezrozumienie, o czym w ogóle mówię.
- Czemu? Mi tam się podoba - symurg wręcz turlał się ze śmiechu, kaszląc co chwila przez brak powietrza w płucach.
- Bo mi nogi marzną! - syknąłem, wściekły. Miałem ochotę uciec, będąc jedynie w obecności Kiryuu, Sela i czwórki służących, a co dopiero wyjść w czymś takim publicznie.
- Zgadzam się tu z Kaze. Wolałbym uniknąć nadmiernego zainteresowania ze strony kobiet - demon uśmiechnął się dość jednoznacznie.
- Naprawdę, to jest twoje główne zastrzeżenie do tego czegoś?
- Polemizowałbym jeszcze z odcieniem - stwierdził ten, chichocząc. Miałem ochotę mu coś zrobić, ale potrzebowałbym do tego obu rąk, a co najmniej jedną musiałem mieć zajętą. - Dobrze, już dobrze, żartowałem - powiedział, widząc moją minę z wypisaną chęcią podwójnego mordu. - Weź to - mężczyzna zdjął z siebie długi do kolan płaszcz ze stójką i podał mi go. Nieco dziwiło mnie, że przyniesione mu ubrania były z całą pewnością mundurem, ale nie pytałem, czekając na lepszą okazję. Z wdzięcznością przyjąłem dar, nie licząc na nic więcej.
- Ale panie, przecież kolor... - lokaj chciał zaprotestować, ale uciszyło go spojrzenie Sela.
- Pani Melodi i Minstral w połowie pochodzą z Nacji Ognia, więc nie ma w tym nic niepasującego - stwierdził sucho i poprawił mi płaszcz na karku.

4 komentarze:

  1. Hej!
    Bardzo dziękuję za szczery i pomocny komentarz pod moim postem, na pewno odniosę się do Twoich uwag i poprawię, co trzeba ;) Bardzo mi miło, że spodobał Ci się mój blog. Co do "powiadamiajki", jeżeli mnie zaobserwujesz, automatycznie, gdy ma moim blogu pojawi się nowy post, dostaniesz o tym informację :) Będzie mi niezmiernie miło, gdy dołączysz do kręgu moich obserwatorów, a na takich czytelnikach, jak Ty najbardziej mi zależy. Teraz trochę o Twoim poście. Bardzo dobrze piszesz! Kontynuuj to, co robisz i rozwijaj się w tym kierunku, a zajdziesz daleko, mówię Ci ;) Zostanę tu na dłużej :)
    Pozdrawiam i serdecznie zapraszam do obserwowania ----> http://kinga-kiniaaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. hej. na Twój blog trafiłam przez RB i bardzo mi się spodobał. poczytalny (do poczytania) zwykle nie lubię tego typu opowiadań/książek, więc chyba uwiodłaś mnie historią Keza i Sela. widzę, że tak naprawdę opowiadanie dopiero się rozkręca i czekam z niecierpliwością c:
    PS. nawet jeśli nie komentuję to dopóki obserwuje będę z Tobą. wiem jak komentarze motywują i podnoszą na duchu.
    PS2. zasługujesz na zdecydownie większą ilość komentarzy pod postem. może ocena posta by pomogła? mam taką na swoim blogu. sprawdzą się nieźle, a wiem, że nie wszystkim chce się komentować.

    OdpowiedzUsuń
  3. O świetnie.
    Osoby które nie komentują
    mają co żałować. Bo on jest
    cudny. Dam znać dla znajomych
    aby wbili na twojego bloga :3
    Może to coś pomoże. :**
    http://mystory23love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. OOooo miłe zaskoczenie. Bardzo podoba mi się to w jaki sposób piszesz. Niezwykła historia Keza i Sela bardzo mnie wciągnęła. Zgadzam się z opinią Little Carmen. Widać, że blog się dopiero rozkręca, ale mam nadzieję, że coraz więcej osób będzie tu zaglądać. Ja osobiście będę. W opowiadaniu nie ma błędów, co jest wielką zaletą.
    Życzę weny i powodzenia!!!
    http://faster-than-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń