wtorek, 21 stycznia 2014

2

Ku od rana był dziwnie nerwowy. Gdy pytałem go, co się dzieje, tylko obracał się ogonem w moją stronę i z nonszalancją zarzucał piórami na łbie, jak gdyby czuł się urażony. W końcu dałem za wygraną i nie pytałem już więcej. Jednak podglądanie go kątem oka nie dawało mi cienia wątpliwości - coś mu chodzi po głowie, i to dość mocno. Nie widząc innego sensownego planu, zarządziłem postój. Okolica była nader przyjemna. Buczyna dookoła drogi wręcz zachęcała do lenistwa w cieniu. Toteż, gdy tylko odnaleźliśmy strumyk, by napełnić manierki, nie zastanawiałem się długo i położyłem na trawie. 
I wtedy się zaczęło. Ku zaczął krzyczeć swoim najbardziej przeraźliwym wysokim tonem, stroszyć pióra, aż w końcu rozłożył cały ogon i zajął się ogniem. Ogon miał tą właściwość, że służył jako medium demona, płonąc, gdy tylko rozluźniał się pewien szczególny mięsień w ciele pawia.
- Do cholery, co ty odwalasz?! - byłem może nie tyle wściekły, co poirytowany jego tajemniczością.
Nagle coś buchnęło niespełna dwa metry za moimi plecami, a w asyście oblała mnie fala gorąca. Odwróciłem się niepewnie na pięcie i zobaczyłem coś, czego bym się nie spodziewał. Przede mną stała pawia indyczka. A właściwie, byłaby nią, gdyby nie wielki pióropusz białego ogona, oblanego teraz błękitną poświatą ognia demonów. Pomimo to, bylem pewien, że to samica. Zrobiłem krok do tyłu, niezbyt pewny tego, jakie przybysz ma zamiary, nie wspominając już o fakcie jego istnienia w tym miejscu jako takim.
Indyczka wstrząsnęła ogonem i zarzuciła głowę do góry, po czym oblał ją strumień jasnego ognia. Gdy płomienie się zmniejszyły, moim oczom ukazała się dość młoda kobieta w białej sukience z piór, zakrywającą jedynie to, co konieczne do pokazania się mężczyźnie. Zamrugałem, częściowo przez szok spowodowany zjawiskiem, częściowo w ochronie oczu przed wciąż ciężkim powietrzem.
- Przepraszam, kim pani jest? - spytałem, ale mój ton nie spodobał się ani mnie, ani jej. Popatrzyła na mnie krótko mrożącym krew w żyłach wzrokiem, po czym zignorowała.
- Seleminurshinie, co to ma znaczyć! Uciekasz w momencie, gdy twoje omiai zostało ustalone, nie mówisz nikomu ani słowa i jeszcze grozisz służbie. Żądam wyjaśnień! - kobieta podeszła do Ku z furią w oczach. Nie byłem pewien, czy powinem się usunąć, czy chronić przyjaciela, ale wreszcie instynkt samozachowawczy wziął górę.
- Oba-sama, ja... - pierwszy raz słyszałem, żeby paw mówił. Nie, żeby sam fakt posiadania przez demona głosu ludzkiego był czymś niezwykłym, ale nie podejrzewałem nigdy tej zdolności u Ku.
- Milcz! Czy ja ci pozwoliłam mówić? Taki wstyd! Gdybyś ty tylko wiedział, ile się twoi rodzice namęczyli, żeby jakoś zachować twarz. Ale wreszcie cię znalazłam, tylko tyś się cały czas ruszał, jakby cię coś pogryzło i nie mogłam przylecieć. Ale teraz to my sobie pogadamy. Marsz za mną do domu ojca! - kobieta wykonała energiczny ruch ręką w niezbyt szczególnym dla mnie kierunku.
- Przepraszam - powiedziałem nieśmiało, machinalnie kuląc się. - Nie chciałbym śię wtrącać, ale jeśli szanowna pani pozwoli, mam słówko do powiedzenia...

1 komentarz:

  1. Charakterek tej kobiety jest... troszkę irytujący. Chociaż, to może tylko pozory, w końcu to początek. :P
    No i czemu te rozdziały są takie krótkie. :(

    BTW: Chciałaś, żebym Cię powiadomiła o NN u mnie, więc proszę. :3
    http://chizu-chan-opowiadania.blogspot.com/2014/05/rozdzia-19.html

    OdpowiedzUsuń